Perkusista Guns N’ Roses w latach 1990–1997 w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że Foo Fighters nie jest niebezpieczny. Teraz, w programie „One on One” Mitcha Lafona przyznał, że chyba nie został dobrze zrozumiany i postanowił to wyjaśnić.
Chciałbym grać w takim zespole jak Metallica czy Foo Fighters – w zespole, w którym wszystko idzie gładko. Nie powiedziałem, że nie są niebezpieczni. Ludzie pytają mnie, co się zmieniło w rock and rollu przez te wszystkie lata i mówię „Nie jest tak niebezpiecznie, jak było”. Nie mówię, że to dobrze.
Matt Sorum chyba wie, co mówi. W końcu przez wiele lat grał w „najniebezpieczniejszym zespole świata”. Kiedyś już zaznaczał:
Kocham Dave’a Grohla, nie zrozumcie mnie źle. To perkusista, który wyszedł na przód z gitarą. Ale czy jest w tym jakieś niebezpieczeństwo? Niezbyt. Jeśli pójdziecie na koncert Foo Fighters, zobaczycie zespół odgrywający swój set, wszystko będzie szło ładnie. Podziękują tłumowi, pójdą do domu i powiedzą: „Wow, to był naprawdę miły rockandrollowy koncert”.
W zespołach, w których grałem, nie wszystko układało się idealnie, ale wiem jedno: ludzie wracali do domu i pytali: „O kurcze, co to było?”.
Jak wspomniał, nie oznacza to oczywiście, że nie przyjąłby posad w jednej z takich grzecznych grup. Może on też, tak jak rock and roll, trochę już się postarzał?
ud