Bono po koncercie w Los Angeles 30 maja 2015 roku był głodny, więc udał się do Canter’s Deli. Muzyk poprosił obsługującą późnym wieczorem gości kelnerkę, by wybrała coś dla niego. Kobieta pracująca w tym samym miejscu od 50 lat naprawdę musiała wiedzieć, co dobre.
Jak donosi billboard.com, frontman U2 jako danie główne otrzymał marynowaną wołowinę, frytki i krążki cebulowe, a na deser specjalność zakładu, czyli rogaliki z czekoladą. Jesteśmy pewni, że smakowało, bo w ramach wdzięczności – oraz by wyrazić szacunek za tyle lat pracy w tej samej restauracji – Bono do rachunku opiewającego na jakieś 20 dolarów dorzucił 150 dolarów napiwku.
Prawdopodobnie był jeszcze jeden powód takiego zachowania muzyka. Cały zespół po prostu kocha to miasto, w którym przyszło mu grać na przełomie maja i czerwca. Na oficjalnej stronie internetowej grupy czytamy:
U2 deklaruje swoją miłość do Los Angeles – całego Los Angeles – centrum, alei, kanionów i tego uczucia „tego, co może być”.
Bardzo wysoki napiwek to nie pierwszy piękny gest muzyków zespołu w ostatnich dniach w tym mieście. Podczas występu kilka dni wcześniej Bono oddał ze sceny hołd zmarłemu niedawno menedżerowi Dennisowi Sheehanowi.
ud | fot. Antonio Cruz/ABr, CC BY 3.0