„Nie ma nic prostszego niż jazda na rowerze” – twierdzi Bono. Dlaczego zatem nie pojeździć razem z nim po największym nowojorskim parku?
Nie widzę powodu, by tego nie zrobić. Zapomnijcie o skakaniu z samolotu, wspinaniu się na Mount Everest. Wybierzcie się ze mną na przejażdżkę rowerową, znajdziecie się naprawdę na krawędzi. Będziemy jechać, śmiać się, zrobimy sobie kilka selfie, pogadamy o ulubionych płytach, geopolityce.
No cóż, my parę niebezpieczeństw związanych z jazdą z nim na bicyklu byśmy widzieli… W listopadzie 2014 roku Bono rozbił się na rowerze właśnie w Central Parku. Rękę miał złamaną w sześciu miejscach, ramię w trzech. Muzyk ponadto połamał palce, a także uszkodził oko. Na początku 2015 roku frontman U2 wciąż jeszcze nie był pewny, czy kiedykolwiek będzie jeszcze w stanie grać na gitarze.
Opowiem też, jak to jest mieć złamaną i przemieszczoną kość, uszkodzoną gałką oczną, tytan umieszczony w łokciu i przechodzić 18-miesięczną rehabilitację. Jeśli to przeżyjemy, pójdziemy na lody.
A może nie byłoby tak źle? Pierwszy koncert po wypadku zespół U2 zagrał w maju na stacji metra w Nowym Jorku. Komik Jimmy Fallon, z którym wtedy wystąpili, wcześniej przejechał się na rowerze z Bono. Wszyscy żyją.
Skusilibyście się? Ta loteria niestety już się skończyła. Bono jednak często wspomaga fundację RED (a nawet pisze i recytuje limeryki ku czci jej szefa Mario Bataliego), miejmy zatem nadzieję na drugą pulę losów. Pozostaje nam jeszcze przypadkowe spotkanie szalonego muzyka-rowerzysty w Central Parku. Oby nie tak tragiczne jak zderzenie sprzed ponad roku.
ud