Wymiana uszczypliwości między Billem Wardem i Ozzym Osbournem trwała przez wiele tygodni. Muzycy publicznie wyciągali brudy, co nie podobało się fanom i opinii publicznej. Ostatecznie stanęło na tym, że… nigdy nie dojdą do porozumienia i nie są już przyjaciółmi. Każdy poszedł swoją drogą.
Nie oznacza to jednak, że o temacie zapomniano. W wywiadzie dla "Eddie Trunk Podcast" Bill Ward został zapytany o to, czy w konflikt zamieszana jest managerka i żona wokalisty Black Sabbath, Sharon Osbourne. Oto odpowiedź muzyka:
Nie jestem pewien. Moim zdaniem to Ozzy zaczął pisać te wszystkie oświadczenia. Wiem jednak, że Sharon nie lubi mnie od bardzo dawna. Wiem ponadto, że ona siedzi w samym środku tych wszystkich kontraktowych spraw, tych umów, które nie nadają się do podpisania i tak dalej. Ona tam jest, dokładnie w centrum uwagi – podobnie jak wszyscy prawnicy i reprezentanci. Ale… to jednak Ozzy napisał oświadczenia, które zniszczyły naszą przyjaźń. Nie ma co do tego wątpliwości. To ku**a zabiło tę przyjaźń.
W dalszej części wywiadu Ward powiedział, że chciałby dogadać się z wokalistą Black Sabbath, jednak nie zrobi tego bez spełnienia pewnych warunków – przede wszystkim Ozzy musiałby przyznać, że kłamał w publikowanych w internecie oświadczeniach. Ward ocenił trzeźwo, że "najprawdopodobniej stanie się to w przyszłym życiu".
Jeszcze mocniej Ward mówił o ostatniej płycie Black Sabbath:
Nie byłem zainteresowany tym je**nym albumem "13". Słyszałem fragment, nic ponad to, ale po jego przesłuchaniu powiedziałem, że to kupa gówna. I taka jest prawda.
To definitywnie zamyka sprawę ewentualnego powrotu Black Sabbath w oryginalnym składzie, szczególnie, że niedawno Ward przypopomniał, iż to on był odpowiedzialny za wyrzucenie Ozzy'ego w 1979 roku…
Jest aż tak źle?
mg