Pięciokrotny zdobywca nagrody Grammy, producent Steve Lillywhite opowiedział o swojej jednorazowej przygodzie ze słynnym frontmanem Guns N’ Roses. Axl Rose liczył na współpracę, ale się przeliczył.
– Zostałem wezwany do Los Angeles, żeby spotkać się z Axlem Rose – opowiada Lillywhite – zjedliśmy sushi i udaliśmy się do studia, posłuchać kilku kawałków, później zagrał na instrumentach. Wtedy rozumiałem, dlaczego chciałby ze mną współpracować. Zapytałem, czy ma jakieś linie wokalne. Axl odparł, że ma jeden utwór. Posłuchałem i pomyślałem: "O mój Boże, zapomniałem jak bardzo nienawidzę jego głosu". Przepraszam, wiem, że dla niektórych Axl jest świętym, ale dla mnie jego śpiew to jak drapanie po tablicy. To bardzo miły facet. Zakończyliśmy – zapłacił – następnego ranka jego manager zadzwonił i powiedział: "Steve, wchodzimy w to. Axl uważa, że jesteś fantastyczny"; odparłem: "Przykro mi, ale chyba nie jestem odpowiednim facetem do tej roboty". To by było na tyle – zdradził słynny producent.
Steve Lillywhite, który ma na koncie współprace z takimi sławami jak Peter Gabriel, The Rolling Stones, U2, czy 30 Seconds to Mars, z całą pewnością nie doda do tej obszernej listy Guns N’ Roses. Mimo nadziei, jakie wiązał z tą współpracą Axl Rose.
mg