Album Slipknot jak filmy Tarantino

/ 23 września, 2014

Do premiery krążka ".5: The Gray Chapter" pozostało jeszcze kilka tygodni, ale już od dłuższego czasu wiele mówi się o tym wydawnictwie. Muzycy nie tylko zaprezentowali dwa single (do których przygotowali teledyski), ale również pochwalili się nowymi maskami. Wszystko to sprawia, że fani z jeszcze większym podenerwowaniem czekają na to ważne wydawnictwo.

Pewny swego jest również Corey Taylor, który mówił w wywiadzie dla 98 Rock, że album ".5: The Gray Chapter" to niezwykle przemyślane dzieło, porównywał je nawet do znanych i cenionych produkcji filmowych:

Jest tam zawarta pewna historia, choć nie tworzyliśmy żadnego jej zarysu. Coś jak w filmach Quentina Tarantino – jesteśmy wrzuceni w pewien moment i musimy się zorientować, o co w tym chodzi. Tym mniej więcej jest ta płyta. Akcja nie rozwija się w sposób liniowy. W pewnym momencie nabiera to sensu. Każdy utwór opowiada pewien fragment historii, ale musisz patrzeć na to jak na całość.

Czy możemy zatem mówić o albumie koncepcyjnym? Nie do końca…

Nie chcieliśmy robić z tego albumu koncepcyjnego, ponieważ ja zrobiłem to ostatnio ze Stone Sour. Chciałem zrobić raczej coś… autobiograficznego. Niektóre kawałki są o Paulu, niektóre o piekle jakie przeżywaliśmy po jego stracie – pojawiło się tam wiele emocji.

Grupa Slipknot, która straciła na przestrzeni ostatnich kilku lat dwóch muzyków, musiała znaleźć ich zastępców – co prawda nazwiska nie zostały oficjalnie potwierdzone, ale wszelkie poszlaki wskazują, że w amerykańskim zespole grają obecnie Alessandro "Vman" Venturella i Jay Weinberg.

mg

KOMENTARZE

Przeczytaj także