Jak Iron Maiden stał się pierwszoligowym zespołem? Historia ostatniego albumu bez McBraina

/ 10 grudnia, 2024
fot. EMI


Jak powstał album, dzięki któremu Iron Maiden przebił się do pierwszej ligi? To była też ostatnia płyta nagrana zanim do składu dołączył Nicko McBrain.


W ostatnich dniach w mediach huczało o rozstaniu Iron Maiden z Nicko McBrainem. Choć perkusista nadal formalnie będzie członkiem Ironów to nie będzie z nimi grał na scenie z przyczyn zdrowotnych.

Nicko McBrain dołączył do Iron Maiden w 1982 roku i od tamtej pory zagrał na jego wszystkich płytach. Natomiast kilka miesięcy wcześniej ukazał się album „The Number of the Beast” – pierwszy, na którym zaśpiewał Bruce Dickinson oraz ostatni, na którym na perkusji zagrał Clive Burr.

Tak o historii tej płyty pisze Paweł Brzykcy w nowym Wydaniu Specjalnym „Teraz Rocka”:

Nowa Fala Brytyjskiego Heavy Metalu – tak nazwano nurt skupiający na przełomie lat 70. i 80. zespoły, które zaproponowały ostrzejszą i szybszą muzykę niż klasycy hard rocka. Impulsem była twórczość Iron Maiden, utworzonego w 1975 w Londynie przez basistę Steve’a Harrisa (gitarę basową traktował jako instrument nie tylko stricte rytmiczny, grał palcami skomplikowane partie, minisolówki), który objawił się wśród nich jako nader oryginalny, czerpiący z hard rocka, ale też z rocka progresywnego. A na debiutanckim albumie, Iron Maiden (1980), dzięki ówczesnemu wokaliście Paulowi Di’Anno (śpiewał także na Killers z 1981), pojawił się pierwiastek punkowy.

Niestety, Di’Anno wskutek nader rozrywkowego trybu życia zaczął tracić głos i został zastąpiony przez Bruce’a Dickinsona z grupy Samson. Na przesłuchaniu wraz Clive’em Burrem, Dave’em Murrayem i Adrianem Smithem zaczęliśmy wykonywać stare kawałki Deep Purple i inne, które wszyscy mieliśmy opanowane – opowiadał Bruce. Nagle odkryliśmy, że kochamy tę samą muzykę. Atmosfera była fantastyczna. A gdy pojawił się Steve, zagraliśmy materiał z poprzed­nich płyt Maiden – nauczyłem się wszystkich piosenek, choć poprosili o cztery. Steve był pod wrażeniem: „No to kiedy zaczynamy?”.

Dickinson, obdarzony głosem o szerszej skali niż Di’Anno, śpiewał mocno, łącząc styl Iana Gillana z Deep Purple z wibratem à la David Byron z Uriah Heep, czasem z demonicznymi dolnymi rejestrami. Ta zmiana okazała się zasadniczą przyczyną wielkiego sukcesu nowego wcielenia Iron Maiden i pierwszej wspólnej płyty, The Number Of The Beast. Ale nie zachwyciłaby aż tak bardzo, gdyby nie kilka wspaniałych, kanonicznych już dziś dla heavy metalu utworów.

Numer tytułowy, motoryczny, z trzema szóstkami w refrenie, stał się powodem oskarżeń Iron Maiden o to, że jest zespołem satanistycznym. Było odwrotnie. Bruce śpiewa tekst Steve’a, będący opisem koszmarnego snu i wyrazem strachu przed opętaniem przez diabła (jedną z inspiracji stanowił Omen II, horror Dona Taylora z 1978). Zresztą na początku pojawia się cytat z Apokalipsy św. Jana (Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć) recytowany przez Barry’ego Claytona, który czytywał słuchowiska grozy w radiu (także… polskim, w oddziale dla zagranicy – studiował w łódzkiej filmówce).

Chwytliwość i charakterystyczny dla zespołu galopujący rytm cechują Run To The Hills, z Dickinsonem używającym najwyższych rejestrów głosu i z tekstem o tym, jak podle potraktowano rdzennych mieszkańców Ameryki. Skłonność Harrisa do rozbudowanych form sygnalizuje Hallowed Be Thy Name z tekstem będącym próbą wyobrażenia sobie, co odczuwa skazany na śmierć. To przegląd Maidenowych patentów: fragmenty śpiewane a cappella, znakomite wymiany solówek gitarowych, zmiany tempa, wspaniałe melodie. Chyba moja ulubiona kompozycja Iron Maiden spośród wszystkich – mówił twórca w wywiadzie dla „Tylko Rocka”.

Choć zwraca uwagę intensywna gra perkusisty Clive’a Burra, prostszy rytm we wstępie The Prisoner wymyślił, usiadłszy za zestawem kolegi, Dickinson. Z potężnym riffem dołączył Smith, a zaraz potem reszta – i stąd szybkie maidenowanie (tekst inspirowany kultowym serialem The Prisoner). Do pewnego momentu balladowe Children Of The Damned to muzyczna wersja horroru Dzieci przeklętych Antona M. Leadera z 1964 roku. Natomiast 22 Acacia Avenue kon­tynuuje opowieść o Charlotte Ladacznicy (Charlotte The Harlot) z debiutanckiego albumu. Opatrzony rakietowym riffem utwór Smith skomponował jako nastolatek – Harris zapamiętał go z koncertu dawnej grupy gitarzysty, Urchin.

Mamy tu też Gangland. Muzycy już w epoce przyznawali, że w tym miejscu powinien był znaleźć się Total Eclipse ze strony B singla Run To The Hills. Od lat uzupełnia więc tracklistę na reedycjach.

Album był przełomem w karierze Iron Maiden, ale też w całym heavy metalu – przekonuje menedżer grupy, Rod Smallwood. Trafił w swój czas, przykuł uwagę wszystkich. Po nim staliśmy się pierwszoligowym zespołem o światowym zasięgu. Sprzedano około 15 milionów egzemplarzy The Number Of The Beast, a płyta rozpoczęła całą serię arcydzieł najwybitniejszego heavy­metalowego zespołu, który święci triumfy do dziś.

Nowe „Wydanie Specjalne” w sklepach!

„The Number Of The Beast” to jedna ze 100 płyt wszech czasów, jakie znalazły się w naszym nowym „Wydaniu Specjalnym”.

„Wydanie Specjalne: 100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” to subiektywne, przygotowane przez redakcję „Teraz Rocka” zestawienie najważniejszych albumów w historii naszego ukochanego gatunku.

6 grudnia pismo trafiło do sprzedaży ogólnej. W cenie 27,99 zł dostępne jest w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce.

Można je również zamówić z naszego sklepu internetowego:

„100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” – KUP TERAZ!

KOMENTARZE

Przeczytaj także