James Bay nie ma zamiaru czyścić swojego gitary, która nosi ślady jego emocji i uporu z czasów wczesnych koncertów. Artysta przyznaje, że krew na instrumencie to przypomnienie o jego drodze jako muzyka.
James Bay w wywiadzie dla Guitar.com opowiedział o swoim emocjonalnym związku z gitarami, które mają dla niego szczególne znaczenie. Mówi, że krew na jego instrumencie jest świadectwem stresu i adrenaliny, które towarzyszyły mu, gdy zaczynał występować przed tłumami fanów:
Adrenalina szalała, gdy pierwszy raz stawałem przed tysiącami ludzi, którzy naprawdę chcieli mnie zobaczyć. Czułem się niesamowicie, ale jednocześnie przerażony. Musiałem gdzieś tę energię wyładować. Tak, na mojej gitarze też jest krew.
James podkreśla, że nie jest zainteresowany czyszczeniem swojego instrumentu ani specjalnym traktowaniem gitar:
Nie staram się być zbyt ostrożny z gitarami. Są bardzo cenne i kosztowne, to piękne dzieła sztuki, ale żyję z nimi, walczę z nimi, przeżywam z nimi emocje. Jeśli mają się rozwalić, to w porządku.
Pomimo że Bay ma „trudny związek” z tworzeniem albumów, jego najnowsza płyta „Changes All the Time”, wydana w tym miesiącu, przyniosła mu poczucie artystycznej wolności i spełnienia.