Do przykrego incydentu doszło w czasie niedawnego występu zespołu Mötley Crüe w kanadyjskim Estevan. Jeden z fanów, który znajdował się na widowni, wtargnął na scenę i zaatakował gitarzystę Micka Marsa. Zanim zareagowała ochrona, muzyk leżał na ziemi. Było to o tyle niebezpieczne, że Mars cierpi od młodości na zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa.
Muzycy Mötley Crüe w czasie zdarzenia byli w trakcie utworu "Primal Scream". Po incydencie przerwali występ i poinformowali publiczność, że "być może wrócą". Ostatecznie wrócili na scenę i dokończyli koncert.
Później na swoim Twitterze odezwał się Mick Mars. – Dziękuję wam wszystkim za troskę, którą wykazaliście względem mnie po wczorajszym incydencie. Ze mną wszystko w porządku; nic nie zostało złamane. Mój bodyguard Rhyno ma dwa stłuczone żebra – napisał muzyk.
Mick Mars w czasie występu w Kanadzie odchodził swoje 62. urodziny. Z całą pewnością nie spodziewał się takiego prezentu od swoich fanów
Redakcja