Występy hologramowego Ronniego Jamesa Dio wciąż budzą kontrowersje i podzieliły fanów muzyka. Jedni uważają, że tak wygląda przyszłość koncertowania i ten występ był dla nich jedyną okazją, żeby zobaczyć uwielbianego przez siebie wokalistę, inni natomiast zarzucają Wendy Dio „skok na kasę” i próbę zarobienia na zmarłej legendzie.
Pol'and'Rock Festival 2018 z trzema nowymi wykonawcami
Nie ulega jednak wątpliwości, że trasa koncertowa hologramu po Europie okazała się sukcesem, co w jednym z wywiadów potwierdziła Wendy Dio:
Wybraliśmy się do Europy z hologramem, żeby sprawdzić, czy będzie on wzbudzał zainteresowanie. To było coś zupełnie nowego – nowa technologia skonfrontowała się z wieloma przeciwnikami tego pomysłu. Jedni uważali go za dobry, inni za zły. Dlatego musieliśmy to sprawdzić, przetestować rynek. Odwiedziliśmy Niemcy, Hiszpanię, byliśmy w Budapeszcie i Londynie, czy w Belgii i Holandii – wszędzie przyjęto nas bardzo, bardzo dobrze.
Wdowa po wokaliście uważa, że wiele osób chciało po prostu zobaczyć Ronniego Jamesa Dio na scenie, a ponieważ nie jest to możliwe w konwencjonalnym tego słowa znaczeniu, idealnym wyjściem był właśnie hologram. Ten jednak jej zdaniem nie był doskonały:
To był udany test, wszystko poszło bardzo dobrze, ale są sprawy, które trzeba dopracować. Jestem bardzo krytyczna. Na pewno trzeba popracować nad twarzą – jego oczy i brwi nie prezentują się odpowiednio. Znów zasiadamy do deski kreślarskiej. Mamy nadzieję, że wrócimy na scenę na początku przyszłego roku i odwiedzimy Kanadę oraz Stany Zjednoczone. Jednak wszystko najpierw musi być dopracowane.
Wydaje się, że sukces trasy „Dio Returns” w Europie utwierdził wdowę po wokaliście w przekonaniu, że była to właściwa decyzja, a hologramowy Ronnie James Dio znów będzie jeździł od kraju do kraju i od kontynentu do kontynentu. Czy to się komuś podoba, czy nie.
mg