Ozzy Osbourne nie porzucił jeszcze nadziei na koncert Black Sabbath w oryginalnym składzie podczas pożegnalnej trasy „The End” – mimo że perkusista Bill Ward niedawno całkowicie wykluczył swój udział. Wokalista wyznaje „Rolling Stone”:
Jestem smutny, że Bill nigdy się nie pojawił. Za każdym razem, gdy udało mi się z nim skontaktować, krzyczał na mnie.
Nie daje jednak jednoznacznej odpowiedzi w sprawie ostatniego występu grupy w historii, którym odbędzie się 4 lutego 2017 roku w rodzinnym mieście zespołu w Birmingham w Wielkiej Brytanii. Czy perkusista tam się pojawi?
Nie wiem. Jeśli jakoś dałoby się to rozwiązać, byłoby wspaniale. Tommy [Clufetos, perkusista koncertujący z BS od 2012 roku – przyp. red.] bardzo się stara.
Trasa tymczasem trwa, jak trwała.
Teraz jestem w wyśmienitej formie. Podejrzewam, że co innego będzie mi siedzieć w głowie podczas ostatniego koncert. Kiedyś nie chciało się ruszać w trasę, ale teraz to zabawa. Nikt się nie odurza, nikt nie jest pijany. Gramy cudowne koncerty.
Przed nimi jeszcze kilka miesięcy. A po zejściu ze sceny Black Sabbath, Ozzy Osbourne ma w planach solową płytę, następcę albumu „Scream” z 2010 roku. Z pewnością przy tym nie podąży drogą Stevena Tylera z Aerosmith.
ud