Zespół Łzy zajął drugie miejsce (ustępując łódzkiej grupie Blue Cafe) w polskich eliminacjach festiwalu Eurowizji. Zespół jednak ma obecnie poważniejszy problem. Podczas konkursowego występu Łzy pojawiły się bez swojego lidera Adama Konkola. Ja mam wrodzoną wadę serca, która kiedyś mi uniemożliwiła grę na perkusji – tłumaczy mi tę swoją absencję Adam. Po trzech latach intensywnego życia, około trzystu zagranych koncertach, nieprzespanych nocach i – nie ukrywam – piciu alkoholu, mój organizm powiedział dość! Złapały mnie dwie infekcje grypopodobne pod rząd. Osłabiło to na tyle mój organizm, że nie wytrzymały płuca. Zaczęły mi pękać tkanki, dostałem krwotoków. Pierwszego dostałem w Warszawie, tuż po naszym pierwszym koncercie w tym roku. Mieliśmy wystąpić na wręczeniu Telekamer i okazało się, że nie mogę wyjść na scenę, bo dostałem drugiego krwotoku. Wtedy podjąłem decyzję, że muszę kilka tygodni w domu odpocząć. W domu jednak dopadł mnie kolejny krwotok i pogotowie odwiozło mnie do szpitala. Leżę tu już miesiąc. Ale jest coraz lepiej. Mam ogromnie silny organizm i zamierzam jeszcze długo żyć.
Tymczasem, aby zespół mógł dalej grać koncerty, Adam postanowił na swoje miejsce zatrudnić muzyka sesyjnego. Jest nim wrocławski gitarzysta Ace. Choroba Adama nie oznacza, że zamierza on się rozstać z zespołem. Nadal jestem kompozytorem, autorem tekstów i liderem zespołu – zastrzega się, dodając jednak, że koncerty będzie grał wybiórczo. Już wiem, że niestety odpadają mi koncerty w Brukseli, Nowym Jorku, Chicago i w Kanadzie, które są zaplanowane na czerwiec. Adam nie zamierza jednak rezygnować z pracy w studiu. Kiedy pytam go o nową muzykę, mówi: Najwcześniej płyta pojawi się w listopadzie.
Tekst w całości ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z marca 2004 (13)
MICHAŁ KIRMUĆ